Gdzie jest Karel Gott?
Ekranizacja bestsellerowej książki Mariusza Szczygła okazała się być bardzo odległa od literackiego pierwowzoru. Najbardziej zaskakujący wydaje się być fakt, że w filmie zabrakło historii słynnego czeskiego piosenkarza, którego nazwisko (i „boski status” supergwiazdy) było inspiracją do nadania zbiorowi reportaży tytułu „Gottland”.
Dokument składa się z pięciu części, z których każda jest zrealizowana przez innego reżysera. Odpowiadają one wybranym reportażom z „Gottlandu”. Młodzi filmowcy, absolwenci FAMU, bardzo swobodnie podeszli do ekranizacji tekstów Mariusza Szczygła. Autor zresztą, wyznając zasadę, że „najlepszy autor to autor nieżywy”, postanowił „udawać nieżywego”. Szczygieł przyznaje, że nie chciał niczego reżyserom narzucać, postanowił więc w ogóle nie konsultować scenariusza.
Poszczególne części filmu należy właściwie rozpatrywać osobno. Dzieło podzielone na części, reżyserowane przez różnych twórców i zrealizowane w różnych konwencjach (w pewnym momencie oglądamy nawet animację) siłą rzeczy musi być dość nierówne.
Na wyróżnienie zasługuje pierwsza część, „Dzień ma 86 400 sekund” Lukáša Kokeša, w której podglądamy pracę w fabryce butów rodziny Batów. Reżyser postawił na nietypowe rozwiązanie formalne, nadające nowy sens opowieści. Całość nakręcona jest w sposób panoramiczny, co nawiązuje do działania taśmy produkcyjnej, która staje się tu symbolem życia ludzkiego. Taki sposób filmowania wraz z komentarzem narratora, który podaje różne dane techniczne, statystyki itp., sprawia, że ludzie pracujący w przedsiębiorstwie poddani są dehumanizacji. Dzięki temu nowela ta nabiera bardziej uniwersalnego charakteru i można ją nawet potraktować jako krytykę współczesnego, pędzącego świata, w którym panuje technokracja i wszystko przelicza się na pieniądze.
Całkiem pozytywnie odbieram także „Miasto Stalina”, w reżyserii Rozálie Kohoutovej. Być może zresztą, że p rozdział poświęcony największemu pomnikowi Stalina, uważam za jeden z bardziej interesujących w książce Szczygła. Jest to chyba najbardziej dowcipna część filmu, w której wielka historia splata się z życiem codziennym prażan. Choćby rozmowa z żoną mężczyzny, który detonował pomnik. Można powiedzieć, że monument Stalina przeszedł recykling, bo kilka pozostałych po nim kamieni kobieta wykorzystała w swoim ogródku, o czym opowiada w zabawny sposób.
Pozostałe części niestety prezentują się mniej ciekawie. Są dość mozolne, mało dynamiczne. Opowieści, niezwykle fascynującej przecież, o aktorce Lidzie Baarovej, która wdała się w romans z Goebelsem, zdecydowanie brakuje lekkości pióra Szczygła – być może ze względu na zrzucenie całego ciężaru na wątek ostracyzmu skierowanego wobec gwiazdy. Animacja, jak dla mnie zupełnie nieatrakcyjna wizualnie, o pisarzu Eduardzie Kirchbergerze uważam za najbardziej ciężką i męczącą. Z kolei część poświęcona Zdenkowi Adamcowi, który śladem Jana Palacha, w proteście wobec otaczającej go rzeczywistości, postanowił się publicznie podpalić, jest po prostu surowym reportażem – sam Szczygieł zaznacza, że jest to obraz niczym z telewizyjnych programów interwencyjnych.
Bez wątpienia „Gottland” nie jest dziełem łatwym do przełożenia na język X Muzy. Grupa filmowców zdecydowanie poszła w kierunku poszukiwań formalnych, jednocześnie znacznie ograniczając informacje opisywane w książce. Czasem dało to jednak nowe, ciekawe i dość zaskakujące odczytania opisywanych historii (przede wszystkim w pierwszej części). Największą wadą filmu jest jednak brak poczucia humoru, lekkości i anegdotycznego charakteru reportaży Mariusza Szczygła.
Gottland, reż. Lukáš Kokeš, Petr Hátle, Viera Čákanyová, Rozálie Kohoutová, Klára Tasovská, Czechy, Polska, Słowacja 2014.
Artur Eichhorst