Brzydkie, krótkie filmy

Blog zrzeszający ludzi….
  • Start
  • Foto
  • Kontakt
  • Media o nas
  • Video
27 lis 2014

Camerimage 2014 – czyli terror władzy w filmowych obrazach.

Festiwal Camerimage, którego innowacyjność wyróżnia się dużym naciskiem na honorowanie sztuki operatorskiej, rozpoczął się dnia 15 listopada w Bydgoszczy. W tym roku odbyła się 22 edycja festiwalu, który wyrobił już sobie dużą światową renomę.  Jest to widoczne chociażby wśród widzów festiwalu, którzy zjechali się do Bydgoszczy z czterech stron świata, wśród tłumu częściej słyszy się język angielski czy inne języki obce niż polski. Gwiazdą tegorocznego Camerimage, „wabikiem” na widzów, był aktor Allan Rickman, który przyjechał przy okazji projekcji filmu „A little chaos”, w którym zagrał główną rolę i który sam wyreżyserował. Po emisji filmu gwiazda festiwalu odebrała nagrodę im. Krzysztofa Kieślowskiego, nie tylko za całokształt pracy aktorskiej, lecz ogólnie za swój wkład w to rzemiosło sztuki, jakim jest film.

Moje spotkanie z tegorocznym festiwalem upłynęło mi pod znakiem filmów, w którym wspólnym mianownikiem jest brutalność, przemoc, i niecofająca się przed niczym, nawet przed największymi aktami terroru, władza. Władza i rząd, który stoi murem  pomiędzy wolnością, obiecanym lądem, a bezskutecznie walczącymi o swoje prawa obywatelami.  Trzech chłopców z brazylijskiego wysypiska śmieci w filmie w reż. Stephena Daldry „Śmieć” popada w konflikt z tajnymi służbami, które starając się odzyskać to, co dostało się w ich niepowołane ręce, będzie trójkę dzieci traktować jak tytułowego śmiecia.   Z pewnością nie przez przypadek film miał swą premierę w 2014 roku, w którym Brazylia podjęła się zorganizowania Światowych Mistrzostw Piłki Nożnej. Mówiło się wtedy o kampanii, której celem było pokazywanie dwóch stron Brazylii – tą znaną z turystycznych biuletynów stronę luksusowych apartamentów, głośnej radości na iskrzącym od kolorów karnawale w Rio de Janeiro, ale również stronę slumsów, brudu i niewyobrażalnej biedy, gdzie ludzie upchnięci poza margines ledwo wiążą koniec z końcem. Nie bardzo jednak wierzę w to, że trzech małych chłopców potrafiłoby odznaczyć się takim heroizmem, ryzykując własne życie dla sprawy państwowego tajniaka.   O wolności i wyzwoleniu swojego kraju pomarzyć jedynie mógł „Omar”. W palestyńskim filmie w reżyserii Hany Abu-Assada, tytułowy Omar musi wspinać się na mur oddzielający dwie strony miasta, by spotkać się z ukochaną. Gdy podpada pod wymiar prawa, nie ma dla niego już drogi wyjścia, od tej pory krąży po omacku by odzyskać resztki wolności. „Omar” został zdobywcą Srebrnej Żaby, choć dla mnie zakończenie filmu nie było do końca wiarogodne. Kolejnym przejmującym obrazem był rosyjski „Leviathan”, który z kolei wygrał Złotą Żabę w konkursie głównym. Film, którego poetycka surowość wywarła na mnie duże wrażenie. Szczególnie zdjęcia plenerowe zapadają w pamięć. Nie wiem w jaki sposób można było odnaleźć takie miejsca na mapie, ale stawy z unoszącą się nad nimi mgłą, morze, góry, i wielki szkielet orki leżący na plaży komponowały się w kadrze niczym inna rzeczywistość. Reżyser Andriej Zwiagnicew sięga po historię upadku człowieka, który walcząc o swoje prawa traci, niczym biblijny Hiob, wszystko co kochał. Film z założenia antyputionwski ma obnażać prawdę o rosyjskiej władzy, której umoczone po łokcie w krwi ręce nie wypuszczą majątku i władzy z objęć, po trupach dążąc do celu. Przewrotny tytuł „Leviathan”, może odnosić się do bohatera filmu, którym jest mer miasta, prowodyr całego zła, które spada na głównego bohatera. Mer wyznaje zasadę, iż wszelka władza pochodzi od Boga, a w tym znaczeniu jest to on tytułowym lewiatanem, szatanem, bogiem zła. Chociażby miał sięgnąć po najbrutalniejsze środki nie odda swojej pozycji wśród elit, jego zachłanność nie zna granic. Przed seansem twórca zdjęć do filmu podziękował za umożliwienie emisji pełnej wersji filmu, ponieważ w Rosji mogła zostać wyświetlona jedynie wersja skrócona o co mocniejsze fragmenty, co mówi wiele o współczesnej indoktrynacji rosyjskich rządzących.

W ramach festiwalu odbył się konkurs etiudów studenckich. Wystartowali w nim studencki ze szkół filmowych z całego świata. Ze wszystkich etiud mi najbardziej innowacyjna i zręczna wydała się trwająca jedynie około dwóch minut etiuda pod tytułem „Scannonization”, twórcy z łódzkiej szkoły filmowej. Obraz ten był jak krótkie sceny wyrwane ze snu, w którym w supermarkecie dostąpiło się wniebowstąpienie klientki czy łamanie chleba przez pracowników. Polskie kino zachwyciło mnie, po raz pierwszy od dawna, w dużym stopniu, a to za sprawą filmu „Bogowie”, filmu który „łapie za serce”. Już od czasu premiery filmu słyszałam o nim dużo i niemal zawsze padało zdanie „wspaniała rola Kota”. Otóż, nie tylko że wspaniała rola Kota, ale ten film obejrzałam jednym tchem. Film stanowi cudowne połączenie ludzkiego dramatu, opowieści o heroistycznym poświęceniu, z dużą dawką komizmu, a za takim połączeniem przepadam najbardziej. Wydaje mi się że jest to film „z krwi i kości”, jest prawdziwy, rozumiem motywację postaci, nie tylko dlatego że na ekran została przeniesiona prawdziwa historia, ale dlatego że tak zręcznie ten film został zrobiony. Dobry film, w moim odczuciu, to taki do którego jeszcze nie raz wrócę myślami. A „Bogowie” zapewne będzie jednym z nich. Wszystkim filmomaniakom serdecznie polecam Camerimage .

Weronika Karwacka

Ten wpis opublikowano dnia czwartek, 27 Listopad 2014 o godz. 10:51 przez admin w kategorii Bez kategorii. Możesz śledzić komentarze tego wpisu przy pomocy kanału RSS 2.0. Przejdź na koniec strony, jeśli chcesz zostawić komentarz. Pingowanie jest wyłączone.

zostaw odpowiedź

Kliknij tutaj, aby anulować odpowiadanie.

NEBRASKA… CZYLI UNIWERSALNA HISTORIA W CZERNI I BIELI »
Brzydkie, krótkie filmy działa na WP
Kod i wygląd: Jonk, tłumaczenie: WordpressPL
Wpisy (RSS) i Komentarze (RSS).
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL